Po pysznym obiedzie chwila na relaks... trochę sobie pobiegałam po fajnych blogach., Zobaczcie jakie fajne candy proponuje na swoim blogu Nebri http://nebri.blogspot.com/
Jak to zwykle bywa szewc w podartych butach.... Herbaciarek trochę już zrobiłam i rozdałam. Dla siebie jeszcze ciągle nie zrobiłam. Córka już jedną przygarnęła, najstarsze moje dziecko czekało cierpliwie. Kiedyś powiedział, że też chciałby mieć herbaciarkę, tym bardziej, że uwielbia różne herbaty...
Na imieniny zrobiłam mu więc taki oto prezent.
Teraz i Piotrek ma swoją herbaciarkę.... No chyba mu się podoba?!
Od pewnego czasu większość prezentów, jakie rozdaję z różnych okazji , to moje " dzieła". Jako,że fotografowanie nie jest moją mocną stroną niewiele mam zdjęć, ale coś tam się zachowało w rodzinnych archiwach. niektóre prace są teraz fotografowane przez moją córkę, choć już dawno ich nie mam u siebie...ale skoro zaczęłam prowadzić tego bloga to dzieci starają się udokumentować jak najwięcej z moich działań.
I tak na pierwszy rzut skrzynka na biżuterię- takie połączenie decu i scrap, ponieważ na skrzynce jest papier do scrapbookingu - o taki właśnie http://www.decorer.pl/index.php?l=1&name=details&id=672
Z tą skrzynką wiąże się cała historia... Otóż, świadoma zbliżającego się terminu ślubu mojej córki , postanowiłam zrobić dla niej coś osobistego, co po wyprowadzce z domu będzie jej o nim przypominać i jednocześnie po latach , kiedyś tam " kiedy już będę plamą na ścianie..." przywoła wspomnienia szczęśliwych chwil. Tak więc zabrałam się w tajemnicy do pracy. Kiedy skrzynka już była prawie ukończona ,zabrałam ją do pracy żeby pokazać koleżankom. Wracając do domu objuczona jak zwykle, dla ułatwienia wstawiłam bezmyślnie na dno dużej torby skrzynkę, a na to kolorową foliówkę, z pojemnikiem pełnym gorącego bigosu kupionego w stołówce i stało się! Słabo utwardzony lakier i rozgrzana folia skleiły się. Nie udało mi się szybko ukryć skrzynki i córka ją zobaczyła... Skłamałam,że to zamówienie klientki, które teraz muszę naprawić... Aga była zachwycona skrzynką i prosiła żebym nie sprzedawała... powiedziałam,że za późno..
Skrzynkę ukryłam i w czasie nieobecności Agi dorobiłam środek
Jak się okazało Aga uwierzyła w sprzedaż skrzynki, ponieważ nigdzie w domu jej nie było ( przyznała się nawet, że ukradkiem przeszukała zakamarki), więc gdy rozpakowała prezent gwiazdkowy jej radość była ogromna, a dowodem był strumień krokodylich łez wzruszenia- moje dołączyły- reszta rodziny patrzyła na nas i śmiała się z naszego " rozklejenia". Prezent się udał- czegóż więcej mi trzeba.. inne prezenty też robiłam- pokażę je następnym razem.
Od tej pory większość prac będzie aktualnych, a te chciałam pokazać, no bo w końcu skoro już je zrobiłam to niech tam...
A tymczasem wysyp ogórków w mojej kuchni i ręce pełne zieloności... Rok w rok zarzekam się,że już nie będę tyle zapraw robić, a później eeech... Ale to w końcu całe nasze życie takie i chyba w tym jego urok, że nie wszystko jest dokładnie tak jak planujemy, że zmieniamy decyzje itp., itd. i często największą niespodzianką jesteśmy my sami! A, że sobie ponarzekamy- przecież to lubimy najbardziej hi hi...
Ciężko nieść - rzucić żal
Zbieram życzenia - te z gór i świąt,
i inne dowody że jestem.
Składam wspomnienia jak talię kart
znaczonych dobrym gestem.
Marzenia, zmyślenia, sny pod wiatr,
uśmiechy ludzi i losu,
zbieramy, składamy - może to cel,
a może tylko sposób.
Cały ten kosz, cały kram -
to wszystko moje, co mam.
Mój bagaż na moją dal.
Ciężko nieść - rzucić żal.
Cały ten kosz, cały kram -
nie oddam tego, co mam.
Przepraszam - muszę z tym przejść.
Rzucić żal, choć ciężko nieść.
Zbieram, wybieram szczęśliwe dni,
wczoraj liczyłam - mam siedem.
Składam, układam wyśnione sny -
sny o nim, bo jest taki jeden.
Marzenia, zmyślenia, sny pod wiatr,
uśmiechy ludzi i losu.
Zbieramy, składamy - może to cel,
a może tylko sposób.
Cały ten kosz, cały kram...
Biała konewka z wikliny,
Rubin z napisem "Ruch",
słoiczek prądu z Soliny,
rozkład odlotów much.
Zaraziłam się... nie bedę pisać,że to moje pierwsze bo byłoby to kłamstwo,ale raczkuję w tej technice i podoba mi się, choć ciągle jeszcze mało umiem i do wielu rzeczy jeszcze się nie przekonałam...pewnie z czasem!
Jakość zdjęć!?
Cóż wybaczcie:
po pierwsze- nie mam dobrego aparatu więc korzystam z niewielkiej chwili wolnej,mojej zapracowanej córki
po drugie- nigdy nie byłam dobra w fotografowaniu i szczerze mówiąc nie obiecuję wielkiej poprawy, bo nie jest to moja bajka
po trzecie - może to i lepiej, bo mniej widać niedoróbki i niedociągnięcia
ponad wszystko poprzednie- wolna chwila to ta, po której już tylko
I po tym do łóżka - choć na krótko przed kolejnym dniem.....
No to teraz pokażę moje "wypo-tworki"
Chyba na pierwszy rzut wystarczy... trochę tego jeszcze mam, ale czas mi się skończył ....Pora wrócić do zajęć w kuchni.
Małe, ale piekne i kochane miasto, wielkopolskie, Poland
żona jednego męża od ponad 33 lat, matka trójki dorosłych dzieci,teściowa jedynego zięcia ( na synowe czekam), babcia czwórki kochanych urwisów- Julki, Mateusza, Bolka i Basi...Przede wszystkim straszny nerwus, świadomy swojej przypadłości, dlatego zawsze mam pod ręką uspokajacze w postaci, nitek, papirków, dziurkaczy, nożyczek, szydełek itp.itd. A gdy to nie pomaga jadę z mężem na polowanie i zastygam w bezruchu na wiele godzin... ( czasem się poruszę, ale o tym szaa...mężowi, bo się wyda.)